Czy lepiej mieć zajęcia z angielskiego z polskim nauczycielem czy native speakerem? Czy rodowity Anglik, Kanadyjczyk albo Amerykanin nauczy nas języka lepiej, szybciej, skuteczniej niż wykształcony na anglistę Polak?
Fajnie byłoby mieć na ten temat jakieś badania, ale nie znam żadnych. W sieci nie znalazłem nic więcej poza ogólnymi opiniami innych na ten temat opartych na mniej lub bardziej wnikliwych obserwacjach i doświadczeniach.
Na swoich doświadczeniach jako uczeń oraz lektor angielskiego chciałbym oprzeć swoją odpowiedź. A więc z kim się lepiej uczyć – z Polakiem czy native speakerem?
Moje doświadczenia jako uczeń
I w liceum, i na anglistyce miałem regularny kontakt z obydwoma typami nauczycieli. Polscy nauczyciele mają przygotowanie pedagogiczne, warsztat oraz jasną dyscyplinę pracy. Jeśli dodatkowo znają świetnie język angielski i potrafią zarażać pasją do kultury anglosaskiej, mają wszystko, co potrzebne, żeby skutecznie uczyć się języka.
Przygotowanie pedagogiczne daje im narzędzia do zorganizowanego uczenia innych. Przecież to, że ktoś zna od dziecka angielski (czy polski), nie znaczy, że wie, jak przekazać tę wiedzę innym. A na tym polega rola lektora. Bez warsztatu dydaktycznego zajęcia to może być chaos. Nawet jeśli raz czy drugi się uda, z lekcji na lekcję nie będzie konsekwencji, ciągłości, pomysłu na dłuższy proces.
Polskich lektorów pamiętam jako bardziej zorganizowanych, poukładanych, wymagających i wykorzystujących świadomie narzędzia do uczenia, choćby zadania domowe czy kartkówki.
A native speakerzy? Nie można powiedzieć, że nie mają przygotowania do uczenia. Najczęściej są po kursach CELTA lub ich odpowiednikach, mają jakieś wcześniejsze doświadczenia. Na pewno wzbudzają olbrzymi entuzjazm i radość z uczenia się języka. To przecież niesamowita przyjemność porozumieć się z obcokrajowcem. Są ciekawi, są inni, są intrygujący.
Doskonale nadają się do przełamywania barier w komunikacji w języku obcym. Nie da się ich zapytać po polsku, jak powiedzieć po angielsku to czy tamto. Większość z nich jest bardzo komunikatywna i trochę unika uczenia gramatyki – lekcje są zazwyczaj mówione i mniej wciśnięte w ramy podręcznika czy programu.
Oprócz różnic trochę charakterologicznych, jest jeszcze ważna kwestia wymowy. Wiadomo – żaden Polak nie będzie mówił z londyńskim czy kalifornijskim akcentem, żaden Polak nie będzie dysponował taką samą dozą naturalności w operowaniu językiem jak native speaker. Tu jest niezbita przewaga obcokrajowców nad polskimi lektorami, przypieczętowana lepszą znajomością realiów, historii, kultury, codzienności Stanów, Kanady itp.
O ile na niskich poziomach nie ma to może aż takiego znaczenia, później potrafi coraz bardziej doskwierać.
Moje doświadczenia jako lektor angielskiego
Native speakerzy są bardzo lubiani. Nie wiem, czy są cenieni jako nauczyciele, ale na pewno są lubiani. Wnoszą ożywienie i odmianę do tradycyjnych zajęć. Silnie motywują, możliwe że właśnie dlatego, że są obcokrajowcami. Nagle to, co mówią, to czego uczą, staje się ważniejsze, atrakcyjniejsze, warte zapamiętania.
Skąd takie wnioski? Badań nie przeprowadziłem, ale przy powtórkach materiału zauważałem, że część zrealizowana przez native speakera jakoś mocniej zostawała kursantom w pamięci. Kojarzyli nawet moment, kiedy nauczyli się tego na zajęciach. Dużo trudniej było mi osiągnąć ten sam efekt, a nie żebym się nie starał.
Tylko że ten zapał trudno nauczycielom obcokrajowcom zamienić w coś systematycznego i uporządkowanego. Gorzej pracuje się z nimi w grupach przygotowujących się do egzaminów FCE lub innych i wszędzie tam, gdzie muszą trzymać się wymagań, formatów i programu. Wtedy oni też muszą uczyć szablonowo i ich blask trochę blaknie.
Wydaje mi się, że native speakerzy trochę słabiej sprawdzają się też w pracy z grupami, gdzie trudniej im poświęcić się każdemu z osobna, a cały proces wymaga większych umiejętności pedagogicznych. Na lekcjach indywidualnych albo w bardzo małych grupach łatwiej im wykorzystać swoje atuty.
Co bym zrobił dzisiaj?
Czy gdybym dzisiaj uczył się angielskiego, wybrałbym native speakera czy nauczyciela polskiego? Chyba zastosowałbym jakąś mieszankę – zacząłby uczyć się z Polakiem oraz na własną rękę i poruszał się jak najszybciej do przodu. Intensywnie korzystałbym z internetu, np. takich stron jak EngVid. Po jakimś czasie zacząłbym zmieniać nauczycieli, żeby mieć kontakt z jak największą ilością stylów bycia i mówienia.