Nasz mózg jest zdolny do przetwarzania, magazynowania i zapamiętywania nieprawdopodobnych ilości informacji, a dzięki technologii możemy go jeszcze dodatkowo napędzić. Gdyby każdy z nas wykorzystał choćby w dużej części potencjał tych dwóch elementów, względnie szybko stałby się geniuszem. Nauczenie się angielskiego w rok czy dwa byłoby całkowicie realne. Więcej: nauczenie się większości umiejętności byłoby w zasięgu każdego z nas.
Niestety jest jeszcze trzeci element tej układanki – nasz temperament, który sprawia, że szybko się poddajemy, nie jesteśmy regularni, dajemy się łatwo rozproszyć, itp. Gdyby udało się jakoś wyeliminować ten składnik z naszej nauki (choćby częściowo), osiągalibyśmy dużo większe postępy w każdej dziedzinie, na której nam zależy.
W latach 80-tych i 90-tych pewien student politechniki w Poznaniu stworzył razem z grupą kolegów system, który optymalizuje uczenie się. Stworzył go dla siebie. Konkretniej: chciał szybciej i skuteczniej nauczyć się angielskiego. Na czym polega metoda optymalnych powtórek? Jak jej użyć, żeby uczyć się lepiej i zapamiętać więcej?
Metoda rozłożonych w czasie powtórek
Tym studentem jest dość ekscentryczny założyciel firmy SuperMemo Piotr Woźniak, obecnie pięćdziesięciolatek, który unika kontaktu z mediami i rozgłosu. Jest prawdopodobnie bardziej popularny zagranicą niż w Polsce, mimo że praktycznie nie podróżuje. Tutaj super ciekawy artykuł z magazynu Wired o jego teoriach na uczenie się.
No właśnie, na czym polega jego sekret uczenia się języków obcych i innych umiejętności?
Jest oparty o założenie, że nasz mózg jest równie zdolny do uczenia się, jak i zapominania. Wszyscy znamy to z doświadczenia – jednego dnia wydaje się nam, że coś rozumiemy i potrafimy, kilka dni później pamiętamy zaledwie, że się tego uczyliśmy. Może to być jakieś słownictwo, zagadnienie gramatyczne, fakty historyczne czy cokolwiek innego. Bez powtarzania materiału nie uda się nam zachować go w pamięci na dłużej.
Ale to banał. Woźniak poszedł o krok dalej – metodą prób i błędów na sobie stworzył algorytm, który przewiduje, kiedy najlepiej powtarzać informacje, żeby ich potem nie zapomnieć. Kwestia czasu powtórki ma, jak się okazuje, gigantyczne znaczenie dla skuteczności uczenia się. Potwierdzają to także badania psychologów wykonane niezależnie od wysiłków Woźniaka.
Po pierwsze – najlepszy moment, żeby coś powtórzyć jest wtedy, kiedy już zaczynamy to zapominać.
Po drugie – o ile pierwsza powtórka powinna wydarzyć się dość szybko (np. dzień, dwa po zapoznaniu się z materiałem), kolejne trzy następują po dłuższych odstępach czasu. Z każdym kolejnym nasz mózg wolniej zapomina te informacje, po czwartym powinniśmy zapamiętać je na zawsze. Tak wygląda to na wykresie.
Zakuj, zalicz, zapomnij
Woźniak nie ukrywa, że rozwinął swoją metodę, dlatego że był sfrustrowany stylem uczenia się polegającym na bezmyślnym zakuwaniem pod egzaminy, który marnował jego zasoby pamięci. Szczególnie żal było mu wiedzy, na której mu zależało – przede wszystkim języka angielskiego.
Metoda optymalnych powtórek jest więc ekstremalnym antidotum na podejście „zakuj, zalicz, zapomnij”.
Ze swojego doświadczenia wiem, że filozofia trzech z ma swoje uzasadnienie. W wielu sytuacjach pozwala przetrwać w momentach, kiedy programy nauczania czy nadgorliwość prowadzących skutkują przeładowaniem nieistotnymi informacjami, nadmiernymi wymaganiami. Wielką sztuką jest wtedy selekcja materiału. Co zasługuje na nasze zaangażowanie (w stylu metody optymalnych powtórzeń), co można potraktować trochę ulgowo?
Myślę, że jest to jeden z najtrudniejszych aspektów uczenia się i nie zgadzam się z nastawieniem typu „ja jestem humanistką”, „ja jestem umysłem ścisłym”, tego czy tamtego nie muszę umieć. Moim zdaniem wiedza to wielki układ naczyń połączonych i rezygnowanie z góry z całych dziedzin to wielki błąd w dłuższym terminie, zamykanie się na doświadczenia. Z drugiej strony wiadomo, że nie we wszystkim da się być ekspertem.
Jak używać metody optymalnych powtórek?
Na początku do zorganizowania sobie nauki wystarczyły Woźniakowi karteczki z zapisanymi informacjami, które chciał zapamiętać. Stopniowo rozwinął i ulepszył swój system do tego stopnia, że zbudował algorytm oraz program komputerowy, który planuje za nas naukę. Musimy z nim oczywiście współpracować, np. ustalać materiał, ustalać priorytety, itp.
Osobiście nigdy nie używałem SuperMemo. Nie wiem nawet, jak wygląda jego interface. Na podobnych założeniach zbudowana została platforma do uczenia się poprzez tzw. fiszki – Fiszkoteka, z której też nigdy nie korzystałem poza chwilowym testem.
W każdym razie, tego typu systemy polegają na dzieleniu wiedzy na niewielkie części oraz powtarzaniu jej w bardzo zorganizowany sposób. Ich działanie jest oparte o funkcjonowanie naszej pamięci.
Czy to działa?
Z jednej strony nie da się podważyć zasadności uczenia się poprzez powtarzanie – einmal ist keinmal. Jeśli możemy do tego dodać optymalny harmonogram powtórek, dlaczego nie skorzystać z takiej pomocy? Szczególnie jeśli zależy nam na opanowaniu jakiejś wiedzy. Wiem, że podejście Woźniaka jest bardzo popularne wśród programistów uczących się nowych języków (np. HTML czy Javascript). Można je zastosować w wielu innych dziedzinach.
Moja droga do swobody posługiwania się angielskim też prowadziła przez regularne powtórki, chociaż nigdy nie wypracowałem tak konsekwentnego, maszynowego systemu do ich optymalizacji. Niewykluczone, że dzisiaj znałbym więcej angielskich słówek, gdybym uczył się inaczej.
Tylko co by mi to dało?
I to jest właśnie druga strona tej metody nauki języków. Jest ona nastawiona na zimne optymalizowanie naszych postępów. W swojej ekstremalnej formie sprowadza się do poddania naszej pamięci zaleceniom komputerowego algorytmu. To na pewno skuteczne w sensie ilościowym, ale ja nigdy nie uczyłem się tylko po to, żeby bić rekordy, śróbować osiągi mojego mózgu, itp.
Bardzo ważna była da mnie również radość i sens uczenia się – nie widziałem ich w podążaniu za zaleceniami komputera, widziałem za to w takich nieoptymalnych czynnościach jak czytanie dla przyjemności, błądzenie bez celu w różnych zakamarkach anglosaskiej kultury, uczenie się z innymi, skakanie po różnych poziomach zaawansowania czy stylach uczenia się, itp.
Jedno drugiego oczywiście nie wyklucza – optymalne powtórki mogą pomóc nam szybko opanować ważny materiał, szczególnie podstawowe elementy języka (np. słówka, wyrażenia, itp.). Oprócz tego, szczególnie na wyższym poziomie, warto dodać do naszej metodologii uczenia się coś bardziej otwartego, nie opartego na schemacie.
Zresztą najlepsza rada, jaką mogą dać komukolwiek jest prosta – nie ma najlepszej metody uczenia się angielskiego czy czegokolwiek innego. Wypracujcie własną. Sprawdźcie, co na was działa, eksperymentujcie, ulepszajcie.
Tutaj podobne artykuły o metodzie produktywności Pomodoro oraz metodzie Feynmana przydatnej przy organizowaniu wiedzy. Tutaj więcej o tym, jak się lepiej uczyć.