Co zrobić na pierwszych zajęciach z angielskiego? Jak zacząć kurs po wakacjach? Na pierwszych zajęciach ludzie się zazwyczaj nie znają, nie mamy do dyspozycji podręcznika i każdy oczekuje czegoś luźniejszego, wprowadzającego. Kilka minut, na początek lub koniec lekcji, można poświęcić na sprawy organizacyjne, ale co zrobić z resztą czasu?
Jestem wielkim przeciwnikiem oficjalnego przedstawiania się każdego z osobna na forum. Nawet jeśli jest po angielsku. To zazwyczaj bezsens. Wszystkie oczy nagle kierują się na mnie, nie wiem co powiedzieć, palnę kilka banałów, żeby tylko zrzucić z siebie ten obowiązek. Tak odczuwają to kursanci.
A najgorsze jest to, że po takim wprowadzeniu nic nie zostaje – nie pamiętamy imion innych uczniów, nie zostaje po tym żadne pozytywne wrażenie. Nie tak powinny wyglądać pierwsze zajęcia. A jak mogą wyglądać?
1. łańcuszek imion
To dla mnie najprostszy, najskuteczniejszy i najzabawniejszy sposób na zapamiętanie imion kursantów na pierwszych zajęciach oraz wywołanie pierwszych rozmów. Jak to działa?
Wchodzę do sali pełnej nieznanych mi twarzy. Przedstawiam się i pytam, po angielsku, czy znają jakąś metodę nauczenia się kilkunastu imion w kilka minut. Pomysły, żeby każdy się przedstawił z osobna zbywam tym, że to nie działa – wystarczy wejść na pierwszą lepszą imprezę, na której nikogo nie znamy i przedstawić się każdemu z osobna. Na koniec nic nie będziemy pamiętać. A więc nikt nie ma dobrego pomysłu. Mówię, że ja mam. Uwaga uczniów skupiona.
Na czym polega zabawa? Jest banalnie prosta. Uczeń siedzący po twojej lewej stronie ma powiedzieć swoje imię i dodać jedno słowo po angielsku, które jakoś do niego pasuje, jakoś go opisuje, itp. Na przykład: Karol – talent. Kursant obok musi powtórzyć imię kolegi, jego słowo, dodać własne imię i własne słowo. Na przykład: Karol – talent – Basia – accounting. I tak dalej. Ostatni w tym łańcuszku ma oczywiście najgorzej. Uwaga! Nie ma zapisywania na kartce – totalne skupienie.
I co, to wszystko? Nie – jak już ostatni kursant się przedstawi i wymówi imiona i słowa wszystkich, następuje druga część. Przecież imiona to za mało, trzeba się poznać lepiej. Niech każdy przedstawi każdemu oraz wypyta o to magiczne słowo (np. talent czy accounting). Chodzi o to, żeby dowiedzieć się trochę o innych używając tego słowa jako trampoliny.
A na koniec, na forum, poproś kilka osób, żeby powiedziały parę słów o innych. Ile pamiętają? Dobrze przeprowadzone zadanie może trwać w całości nawet 45 minut i wszyscy widzą w nim sens.
2. Tea or coffee
Nie jestem fanem pytań wziętych z kosmosu typu „What would you do if you were attacked by a crocodile?”, a już na pewno nie na pierwszych zajęciach, ni z gruszki, ni z pietruszki. Zamiast tego warto dać ludziom coś bliższego ich codzienności, wymagającego mniej wysiłku, żeby się wczuć w sytuację. Po prostu coś adekwatnego do ich doświadczeń.
Żeby wywołać dłuższą i przyjemniejszą rozmowę, pytania muszą jednak zawierać dozę wyobraźni, lekkości, niekonwencjonalności. Powinny też dawać kursantom możliwość rozwinięcia wypowiedzi, odejścia w bok, a nie tylko krótkiej odpowiedzi.
Na pierwszych zajęciach używam często kwestionariusza zorganizowanego na zasadzie przeciwieństw. Co mam na myśli?
a) Are you a coffee or tea person?
b) Are you a morning or an evening person?
c) Are you a dogs or cats person?
d) Are you a Lennon or McCartney person?
e) Are you a Pepsi or …….?
f) …..
Takich sprzeczności można znaleźć więcej – ja co najmniej 5 mam gotowych, 3 są tylko częściowo zrobione, a 2 zostawiam zupełnie puste dla kursantów. Z takim zestawem dziesięciu szerokich pytań łączę ludzi w pary, żeby się lepiej poznali. Zachęcam, żeby rozmowa nie sprowadzała się do jednego słowa odpowiedzi.
Dobrze przeprowadzone, to zadanie może zająć 20-25 minut, włącznie z odsłuchiwaniem opowieści o innych kursantach na forum.
3. ważne liczby
Na koniec trochę organizacji, ale w mniej oczywistej formie. Przyglądam się całości kursu, ilości spotkań, długości każdej lekcji, ilości dużych egzaminów, ważnym datom w trakcie kursu, itp. Wyciągam około dziesięciu takich faktów i zapisuję na tablicy. Zapisuję same liczby lub pojęcia – bez wytłumaczenia, co oznaczają.
To już zadanie dla kursantów. Moją razem z partnerem domyślić się, zgadnąć lub spekulować, co jest czym. Na pewno wszystkich nie uda im się ustalić, ale kilka powinni bez problemu. Przy okazji jest to okazja dla nas, żeby poruszyć – tak trochę by the way – sprawy organizacyjne.
4. co ważniejsze
Jeśli jest dobry moment, żeby rozmawiać z ludźmi bezpośrednio o ich doświadczeniach związanych z uczeniem się angielskiego czy motywacją, są to pierwsze zajęcia. Każdy coś ma na ten temat do powiedzenia, jeśli nie o swoich poprzednich szkołach, to o przekonaniach dotyczących tego, jak skutecznie się uczyć.
Ja robię to na zasadzie suwaka, który mogą sobie przesunąć w którymś kierunku. Bo ta strona jest dla nich ważniejsza, bo tego chcieliby więcej. Muszą oczywiście porozmawiać o tym z partnerem, uzasadnić dlaczego, itp. Daję im kilka kategorii, np.:
a) grammar vs speaking
b) handbook vs free style
c) homework vs no homework
Oczywiście to tylko dyskusja, bo ja dobrze wiem, czego będę wymagać i na co będę kłaść nacisk. Kiedy kursanci zwierzają się na forum ze swoich rozmów, mamy okazję opowiedzieć im swoją wersję wydarzeń, która będzie wiążąca.